Taniec ma bardzo długa historię. Już wśród najstarszych malowideł jaskiniowych można znaleźć sceny taneczne. W ciągu dziejów ludzkości taniec odgrywał niezmiennie ważną rolę- taniec jako forma obrzędu, taniec jako drzwi do rzeczywistości nadnaturalnej, taniec jako forma kontaktu z bóstwem, taniec, jako forma ujścia nagromadzonych napięć emocjonalnych, taniec jako najszybsza i najbardziej bezpośrednia droga przekazywania niekiedy bardzo złożonych treści, taniec jako sposób budowania więzi międzyludzkich oraz taniec jako interpretacja rzeczywistości, której nie da się ogarnąć rozumem- magia.
A jak jest dzisiaj? Rozwój technologiczny, olbrzymie rozmiary struktur urbanistycznych, stale rosnące tempo życia – to wszystko rozrywa więzi społeczne, które dla naszych przodków były naturalne. Człowiek zyskał nieznany mu wcześniej poziom niezależności od innych ludzi, ale owa niezależność zaczęła prowadzić do samotności. Taniec przestał być nieodłącznym elementem zbiorowego życia, bezpośrednie uczestnictwo człowieka w tańcu spadło, taniec stał się wąska specjalizacją zdominowaną przez zawodowych tancerzy, większość ludzi ma kontakt z tańcem głównie w formie pasywnego odbioru. Czy taka forma kontaktu- tańczący na scenie i oglądająca publiczność może na człowieka jeszcze oddziaływać? Oczywiście!
Odbiór sztuki i wrażliwość na nią (nie tylko tą taneczną) jest niezwykle cenna. Sztuka rozwija wyobraźnię, myślenie, dostarcza różnorodnych form widzenia świata. Sztuka pozwala zatopić się w uczuciu przyjemności, ale może tez budzić kontrowersję. Sztuka popycha nas ku wartościom etycznym, może je podkreślać, jest formą komunikowania się. Sztuka może stanowić źródło wiedzy, ułatwiać poznanie tego, co niewyraźne, nieokreślone. Sztuka może pełnić funkcje sacrum, zbliżać do boga (jakkolwiek by nie nazywać, bądź nie nazywać), ale i do drugiego człowieka. Sztuka zarówno w wymiarze aktywnym (twórca) jak i receptywnym (odbiorca) porusza emocje. Sztuka może mieć działanie katartyczne (oczyszczające)-prowadzi do wglądu, może rozładowywać to, co trudne, głęboko skrywane. Sztuka budzi i wzmacnia.
Bieg czasu związany z postępem technologicznym, prowadzi człowieka trochę „na skróty”. Odchodzimy od tradycji, od tego co pierwotne- wrażliwości, potrzeby współpracy, kolektywu. A sztuka pozwala nam się na chwilę zatrzymać. Poczuć. Usłyszeć. Być.
Warto czasem doświadczyć takiej formy istnienia. I zaszczepiać ją w młodszych pokoleniach. Kilka dni temu miałam okazję obejrzeć piękny spektakl w reżyserii i choreografii Jolanty „Sangmo” Borysiewicz. Ukazywał dwie różne formy świata- tą bez miłości, pełna destrukcji, i drugą- pełna ciepłych uczuć, dobra i harmonii. Poruszał do głębi. Widać było ogrom pracy, wrażliwości, talentu. Z poszczególnych scen wypływało morze różnorodnych uczuć i emocji. Miałam jedną dodatkową- szelest opakowania od paluszków i chrupania tychże latorośli pewnej mamy siedzącej obok… Szanujmy sztukę i Człowieka. Warto.